-GDZIE ONA JEST?
-Spokojnie, spokojnie... Nie ma jej tutaj!
-JA WIEM, ŻE JEST TUTAJ! WSZYSTKO WIEM! WIEM JAK MA TERAZ NA IMIĘ, WIEM CZYM SIĘ ZAJMUJE!
-Cholera...- mruknął i się rozłączył. Siedział w swoim biurze. Kate mieszkała już z Nim od kilku tygodni. Tego dnia zadzwonił jej ojciec. Teraz im nie odpuści. Muszą szybko wymyślić jakiś nowy plan. Walnął ręką o blat biurka. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła Kate. Kobieta wracała właśnie z pracy. W rękach niosła kilka gazet, z zamiarem poszukania domu. Usiadła na czarnej sofie kładąc gazety na stoliku.
-Jeszcze nic nie znalazłaś?
-Nic mi nie odpowiada... A Ty czemu jesteś taki zły?
Ali wstał i przysiadł się do Niej.
-Znalazł Ciebie. Wie już wszystko.
-Ale jak?
-Dzwonił przed chwilą tutaj. Musisz uciekać. MUSISZ!
- A co myślisz o ślubie?- zapytała znienacka.
Od dawna myślała o tym. Nawet już miała kilku potencjalnych kandydatów, którzy mogliby jej pomóc.
-Ale że ja?-zamurowało go.
- Nie Ty głuptasie...- zaczęła się śmiać.- To musi być ktoś, kogo ojciec nie zna. To mi zapewni ochronę.
-Ok. To Ty szukaj domu, a ja zajmę się poszukiwaniami Twojego przyszłego męża.
Kobieta przez cały dzień starała się Go zapewnić, że sama kogoś znajdzie, ale Ali był nieugięty.
Następnego dnia.
Dzisiaj miała pozować do kalendarza. Wiedziała, że miał jej towarzyszyć Michael Jackson. Nie była Jego fanką, a nawet Go nie lubiła. Codziennie widziała Jego wizerunek w różnych gazetach i telewizji. Wyobrażała sobie, że jest dumny, wywyższający się. Czytała o skandalach w których to On był głównym bohaterem. Przez to w jej wyobraźni powstał fałszywy wizerunek Michaela, który nie liczy się z uczuciami innych. Nienawidziła Go za to.
Śpiesząc się nie zauważyła czerwonego światła i weszła na pasy. Zostałaby potrącona, gdyby nie szybka reakcja kierowcy. Nie zauważając auta poszła do pracy.
****
-Antonio! Ja dzisiaj prowadzę!-rzekł Michael wsiadając do czarnego cadilaca. Jechał na sesję zdjęciową i wywiad. Jak zwykle nienagannie ubrany wsiadł do auta i czekał na szofera, który dzisiaj był też Jego osobistym ochroniarzem.
-Tato?- usłyszał głos swojej córki, która wybierała się do szkoły. Zwykle jeździła autobusem, ale rzadko się zdarzało, żeby Michael chciał kierować autem, więc postanowiła skorzystać z okazji.
-Tak?
-Mogę dzisiaj z Wami jechać? Mam na 9,00 więc nawet zdążę. A Ty tak wolno prowadzisz....-mówiąc to wsiadła do samochodu.
-No wiesz co? Jeżdżę zgodnie z przepisami...
-Jasne... Ostatnio tak się wlokłeś, że przez Ciebie nie zdążyłam nawet na drugą lekcję....A pragnę Ci przypomnieć, że wyjechaliśmy wtedy o 7,20.
Paris nie mogła wytrzymać ze śmiechu. Uwielbiała żartować z ojca, nawet jeśli z tego miałaby wyniknąć wielka awantura.
-Możemy jechać.- powiedział Antonio.
Po 20 minutach zatrzymali się przed szkołą. Przy furtce stał ubrany na czarno Max.
-Kto to jest? Znasz go?- zapytał podejrzliwie Michael.
-Ech... Znowu się zaczyna przesłuchanie?- rzekła lekko gniewnie.- A więc... To jest Max Joe. Kolega z klasy.
-Tylko kolega?
-TATO!
-Martwię się o Ciebie!
-To przestań! Jestem już prawie dorosła!- wyszła i udała się w stronę budynku nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia uczniów.
Michael pokręcił głową i ruszył dalej. Już był prawie na miejscu, kiedy nagle zauważył kobietę na pasach. W ostatniej chwili zatrzymał się. Już miał wysiadać i nakrzyczeć na nią, ale dziewczyna nie odwróciła się i poszła w swoją stronę.
Jakiś czas później.
Był gotowy do sesji. Czekał tylko na swoją partnerkę.
-Katherina LaVu i Michael Jackson zaraz rozpocznie się Wasza sesja.
Udał się na wskazane miejsce i czekał. Po chwili doszła do Niego Kate.
"Chwila... Czy to nie jest ta osoba, której omal nie potrąciłem?"
-Co Pan tu robi? Myślałam, że gwiazdy takie jak Pan nie muszą dorabiać.-powiedziała z irytacją w głosie.
-Ja nie dorabiam. Pieniądze z tego nie przeznaczam dla siebie, tylko dla innych. Może Pani nie wie, ale prowadzę własną fundację "Heal The World." Znając życie czytała Pani o mnie wiele kłamstw...
-A czy to nie jest czasem prawda?
-Ech... Wiedziałem, że Pani wierzy w to, co piszą inni...
-Ale to jest prawda!
-A skąd Pani może to wiedzieć?! Oceniasz po tym, co piszą, a nie znasz prawdy!-był zły. Kolejna osoba, która nadmiernie wierzyła w kłamstwa. On im kiedyś pokaże. Wszyscy poznają prawdę.
Po chwili ochłonął i powiedział:
-przepraszam... Uniosłem się... Ale nienawidzę, jak ktoś bezczelnie kłamie na mój temat. Ludzie nie znają mnie, nawet nie próbują poznać. Wiedzą o mnie to, co ktoś obcy powie, lub napisze...
Nagle ktoś się odezwał:
-Zajmijcie się pracą a nie pogaduchami! Na to znajdziecie czas po robocie!
- A i niech Pani patrzy jak Pani chodzi, bo napędziła mi strachu rano!
****
Dziewczyna nerwowo zerkała na zegarek. Za chwilę miała się zacząć próba, a nikogo nie było.
"No nic... Chyba pójdę do domu..."-pomyślała i tak zrobiła. Idąc w stronę rancza zauważyła paparazzi kręcących się wokół wielkich wrót. Zaczęła się po cichu cofać. Jednak oni ją zauważyli i zaczęli biec. Skręciła w boczną uliczkę, gdzie zauważyła opartego o żywopłot Maxa.
-O hej! Możesz mi pomóc? Gonią mnie fotoreporterzy. Wystarczy, że ich zatrzymasz, a ja im ucieknę.
Był zdziwiony, że pierwsza odezwała się dziewczyna. Zawsze to On musiał rozpoczynać rozmowę. Ludzie z jego otoczenia bali się wyglądu chłopaka. Jego gotycki styl całkowicie odzwierciedlał jego charakter, co nie oznaczało, że jest zamkniętym w sobie typem.
-Ok... Znikaj, a ja ich spławię.- uśmiechnął się,ale zaraz powrócił do starego, ponurego, smutnego wyrazu twarzy.
-Dzięki!
Max spokojnie poczekał,aż paparazzi dojdą do miejsca, w którym stał i zatrzymał ich.
-Tam pobiegła!- wskazał im osiedlową uliczkę. Zatrzymali się. Nigdy nie widzieli, aby ktoś taki jak Max im pomógł, ale nie wydało im się to podejrzane, więc hurtem pobiegli w tamtą stronę.
Tymczasem Paris z wielkim hukiem wbiegła do domu. Wpadła na Elenę, która niosła tacę z filiżankami. Wszystko było potłuczone. Elena zbierała szkła z podłogi.
-Może jakieś "przepraszam" by się należało?
Dziewczyna jednak udała, że tego nie słyszy i poszła do swojego pokoju.
-Spokojnie, spokojnie... Nie ma jej tutaj!
-JA WIEM, ŻE JEST TUTAJ! WSZYSTKO WIEM! WIEM JAK MA TERAZ NA IMIĘ, WIEM CZYM SIĘ ZAJMUJE!
-Cholera...- mruknął i się rozłączył. Siedział w swoim biurze. Kate mieszkała już z Nim od kilku tygodni. Tego dnia zadzwonił jej ojciec. Teraz im nie odpuści. Muszą szybko wymyślić jakiś nowy plan. Walnął ręką o blat biurka. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła Kate. Kobieta wracała właśnie z pracy. W rękach niosła kilka gazet, z zamiarem poszukania domu. Usiadła na czarnej sofie kładąc gazety na stoliku.
-Jeszcze nic nie znalazłaś?
-Nic mi nie odpowiada... A Ty czemu jesteś taki zły?
Ali wstał i przysiadł się do Niej.
-Znalazł Ciebie. Wie już wszystko.
-Ale jak?
-Dzwonił przed chwilą tutaj. Musisz uciekać. MUSISZ!
- A co myślisz o ślubie?- zapytała znienacka.
Od dawna myślała o tym. Nawet już miała kilku potencjalnych kandydatów, którzy mogliby jej pomóc.
-Ale że ja?-zamurowało go.
- Nie Ty głuptasie...- zaczęła się śmiać.- To musi być ktoś, kogo ojciec nie zna. To mi zapewni ochronę.
-Ok. To Ty szukaj domu, a ja zajmę się poszukiwaniami Twojego przyszłego męża.
Kobieta przez cały dzień starała się Go zapewnić, że sama kogoś znajdzie, ale Ali był nieugięty.
Następnego dnia.
Dzisiaj miała pozować do kalendarza. Wiedziała, że miał jej towarzyszyć Michael Jackson. Nie była Jego fanką, a nawet Go nie lubiła. Codziennie widziała Jego wizerunek w różnych gazetach i telewizji. Wyobrażała sobie, że jest dumny, wywyższający się. Czytała o skandalach w których to On był głównym bohaterem. Przez to w jej wyobraźni powstał fałszywy wizerunek Michaela, który nie liczy się z uczuciami innych. Nienawidziła Go za to.
Śpiesząc się nie zauważyła czerwonego światła i weszła na pasy. Zostałaby potrącona, gdyby nie szybka reakcja kierowcy. Nie zauważając auta poszła do pracy.
****
-Antonio! Ja dzisiaj prowadzę!-rzekł Michael wsiadając do czarnego cadilaca. Jechał na sesję zdjęciową i wywiad. Jak zwykle nienagannie ubrany wsiadł do auta i czekał na szofera, który dzisiaj był też Jego osobistym ochroniarzem.
-Tato?- usłyszał głos swojej córki, która wybierała się do szkoły. Zwykle jeździła autobusem, ale rzadko się zdarzało, żeby Michael chciał kierować autem, więc postanowiła skorzystać z okazji.
-Tak?
-Mogę dzisiaj z Wami jechać? Mam na 9,00 więc nawet zdążę. A Ty tak wolno prowadzisz....-mówiąc to wsiadła do samochodu.
-No wiesz co? Jeżdżę zgodnie z przepisami...
-Jasne... Ostatnio tak się wlokłeś, że przez Ciebie nie zdążyłam nawet na drugą lekcję....A pragnę Ci przypomnieć, że wyjechaliśmy wtedy o 7,20.
Paris nie mogła wytrzymać ze śmiechu. Uwielbiała żartować z ojca, nawet jeśli z tego miałaby wyniknąć wielka awantura.
-Możemy jechać.- powiedział Antonio.
Po 20 minutach zatrzymali się przed szkołą. Przy furtce stał ubrany na czarno Max.
-Kto to jest? Znasz go?- zapytał podejrzliwie Michael.
-Ech... Znowu się zaczyna przesłuchanie?- rzekła lekko gniewnie.- A więc... To jest Max Joe. Kolega z klasy.
-Tylko kolega?
-TATO!
-Martwię się o Ciebie!
-To przestań! Jestem już prawie dorosła!- wyszła i udała się w stronę budynku nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia uczniów.
Michael pokręcił głową i ruszył dalej. Już był prawie na miejscu, kiedy nagle zauważył kobietę na pasach. W ostatniej chwili zatrzymał się. Już miał wysiadać i nakrzyczeć na nią, ale dziewczyna nie odwróciła się i poszła w swoją stronę.
Jakiś czas później.
Był gotowy do sesji. Czekał tylko na swoją partnerkę.
-Katherina LaVu i Michael Jackson zaraz rozpocznie się Wasza sesja.
Udał się na wskazane miejsce i czekał. Po chwili doszła do Niego Kate.
"Chwila... Czy to nie jest ta osoba, której omal nie potrąciłem?"
-Co Pan tu robi? Myślałam, że gwiazdy takie jak Pan nie muszą dorabiać.-powiedziała z irytacją w głosie.
-Ja nie dorabiam. Pieniądze z tego nie przeznaczam dla siebie, tylko dla innych. Może Pani nie wie, ale prowadzę własną fundację "Heal The World." Znając życie czytała Pani o mnie wiele kłamstw...
-A czy to nie jest czasem prawda?
-Ech... Wiedziałem, że Pani wierzy w to, co piszą inni...
-Ale to jest prawda!
-A skąd Pani może to wiedzieć?! Oceniasz po tym, co piszą, a nie znasz prawdy!-był zły. Kolejna osoba, która nadmiernie wierzyła w kłamstwa. On im kiedyś pokaże. Wszyscy poznają prawdę.
Po chwili ochłonął i powiedział:
-przepraszam... Uniosłem się... Ale nienawidzę, jak ktoś bezczelnie kłamie na mój temat. Ludzie nie znają mnie, nawet nie próbują poznać. Wiedzą o mnie to, co ktoś obcy powie, lub napisze...
Nagle ktoś się odezwał:
-Zajmijcie się pracą a nie pogaduchami! Na to znajdziecie czas po robocie!
- A i niech Pani patrzy jak Pani chodzi, bo napędziła mi strachu rano!
****
Dziewczyna nerwowo zerkała na zegarek. Za chwilę miała się zacząć próba, a nikogo nie było.
"No nic... Chyba pójdę do domu..."-pomyślała i tak zrobiła. Idąc w stronę rancza zauważyła paparazzi kręcących się wokół wielkich wrót. Zaczęła się po cichu cofać. Jednak oni ją zauważyli i zaczęli biec. Skręciła w boczną uliczkę, gdzie zauważyła opartego o żywopłot Maxa.
-O hej! Możesz mi pomóc? Gonią mnie fotoreporterzy. Wystarczy, że ich zatrzymasz, a ja im ucieknę.
Był zdziwiony, że pierwsza odezwała się dziewczyna. Zawsze to On musiał rozpoczynać rozmowę. Ludzie z jego otoczenia bali się wyglądu chłopaka. Jego gotycki styl całkowicie odzwierciedlał jego charakter, co nie oznaczało, że jest zamkniętym w sobie typem.
-Ok... Znikaj, a ja ich spławię.- uśmiechnął się,ale zaraz powrócił do starego, ponurego, smutnego wyrazu twarzy.
-Dzięki!
Max spokojnie poczekał,aż paparazzi dojdą do miejsca, w którym stał i zatrzymał ich.
-Tam pobiegła!- wskazał im osiedlową uliczkę. Zatrzymali się. Nigdy nie widzieli, aby ktoś taki jak Max im pomógł, ale nie wydało im się to podejrzane, więc hurtem pobiegli w tamtą stronę.
Tymczasem Paris z wielkim hukiem wbiegła do domu. Wpadła na Elenę, która niosła tacę z filiżankami. Wszystko było potłuczone. Elena zbierała szkła z podłogi.
-Może jakieś "przepraszam" by się należało?
Dziewczyna jednak udała, że tego nie słyszy i poszła do swojego pokoju.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo hej c:
UsuńFajnie toczy się akcja i miło się czyta. Hehe :D Wyobrażam sobie minę Michela. Nie ma to jak kłócić się z osobą, którą prawię się potrąciło :3 I takie, Ups! To ona...Xd
Miło, że Max pomógł Paris. Szkoda tylko, że nie przeprosiła za to, że wywaliło tace z filiżankami pani Elenie :c
Ogólnie bardzo ciekawy rozdział i jakbyś mogła to informuj mnie o nowych rozdziałach dobrze? c:
Życzę weny :*
http://kingpopandkingworld.blogspot.com/
Super! Oby tak dalej :-) Weny Życzę :-*
OdpowiedzUsuń*Cepuś
Jak już raz napisałam opowiadanie extra. Jak zwykle warto czekać na kolejną część i czekam. / martikan
OdpowiedzUsuńWciągnęłaś mnie! Lecę do następnego!!! :)
OdpowiedzUsuńRobi sie co raz ciekawiej ^^ "Jasne... Ostatnio tak się wlokłeś, że przez Ciebie nie zdążyłam nawet na drugą lekcję....A pragnę Ci przypomnieć, że wyjechaliśmy wtedy o 7,20." - padłam :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że poruszyłaś temat postrzegania przez innych plotek o Michaelu,to ważna kwestia, szczególnie w przypadku Jego kariery. Muszę przyznać, że masz inny styl pisania od mojego ;) Mieszasz wiele wątków w ciekawy sposób, podoba mi się :*