sobota, 20 czerwca 2015

Loving You 15



Tak tak wiem... Muzyka (jak zwykle) nie pasuje do notki, ale jest przecudowna. :)  W związku z tym, że za chwilę będą wakacje notki powinny pojawiać się częściej. :) A teraz nie zanudzam. Czytajcie. :)


****

- Pomożesz mi?- zapytała kobieta tuląc do siebie noworodka. Za naskok na męża  zapłaciła licznymi siniakami i podbitym okiem. Była wyczerpana.
- Wydostanę Ciebie z tego piekła.- Odezwał się Ali.- Masz wszystko o co Ciebie prosiłem? Inaczej nie da rady.- Powiedział siadając przy łóżku.
- Tak. Masz wszystko tutaj w szafce.- wskazała palcem na mebel. Ali wyciągnął dokumenty i zaczął je wertować.
- Jak tam moje dzieci? Podróż musiała Ciebie zmęczyć, a co dopiero zabawa z moimi pociechami...
- Nie są takie męczące.- Uśmiechnął się.
- A jak moja córka?
Ali rozejrzał się po pomieszczeniu sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje.
- Jest szczęśliwa.
- A kim jest ta osoba, która ją uszczęśliwiła?
- Niestety nie mogę tego tutaj powiedzieć. Odpowiem na to pytanie jak już wszyscy będziemy w Stanach. Dokumenty są w porządku. Na lotnisku nie powinni rozpoznać, że są lipne. Bilety kupiłaś?
- Tak, ale jak On Nas znajdzie?
- Jak się rozwiedziesz, to nic Wam nie zrobi. Obiecuję Ci to.
- Jeszcze miesiąc...
Tymczasem do sali weszła pielęgniarka, a za nią Amir. Ali pośpiesznie schował dokumenty do kieszeni kurtki i wyszeptał:
- Oddam Ci je, jak wyjdziesz ze szpitala- i wyszedł.
Amir podszedł do żony i usiadł na łóżku. Pielęgniarka zabrała noworodka na dodatkowe badania.
- To Twój kochanek?!
- Przestań!
- Pytam się!
- Nawet jeśli to co? Nie Twój interes!
- Jesteś zwykłą...
- Wyjdź!
- Coś Ty powiedziała?!
- Głuchy jesteś?! Wypad!
- Ja tu jeszcze wrócę!- Wyszedł robiąc przy tym okropny bałagan.

****


28 sierpnia.

- Wstawaj...- szeptał ktoś do ucha Michaela.- To dzisiaj.
- Jeszcze pięć minutek i wstaję...- wymamrotał przyciągając Kate do siebie.
- Puść!- Zaczęła się śmiać.
- A jak nie puszczę to co?- otworzył oczy i wpatrywał się w jej twarz. Nachylił się nad nią i chciał pocałować, ale ta mu uciekła i wstała z łóżka. Syknęła z bólu. Michael szybko wstał i podszedł do Niej.
- Chyba nie pojedziemy.
- To tylko zwykły ból pleców. Nic poważnego...- poczuła, jak jej mąż delikatnie kładzie ją na bok i zaczyna masować plecy. Po chwili poczuła ulgę i zasnęła.
Obudziła się po południu. Przeciągnęła się. Dziecko tym razem było spokojne. Wstała. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła tacę ze śniadaniem na komodzie. Po kilku minutach, kiedy talerz był pusty, zaczęła się ubierać. W pewnym momencie musiała zawołać Michaela, który  wchodząc do pomieszczenia ujrzał nieco zabawny widok.  Kate siedziała na podłodze i próbowała założyć spodnie.
- Może byś tak pomógł?
Zaczął się śmiać.
- Mamy kilka godzin, a jeszcze musimy jechać do miasta!
- Po co?- zapytał pomagając jej wstać.
- Nago chcesz pójść na bankiet?
- Mam mnóstwo ciuchów...
- A masz jakiś biały krawat pasujący do mojej sukienki?
- Nie....
- Właśnie...
Po kilkunastu minutach oboje siedzieli w aucie.
- I specjalnie po jedną rzecz jedziemy do miasta...
- Przestań narzekać... Zresztą... Nie tylko po jedną rzecz... Muszę też iść do fryzjera...
- Masz piękne włosy... Zostaw je tak, jak teraz.

Jakiś czas później.

Jechali do Los Angeles. Mieli raptem trzy godziny na dojazd. Byli już w połowie drogi.
- A jak zaczniesz się źle czuć to ściśniesz mocno moją dłoń. Dobrze?
- Już nie martw się tak. Nie mam zamiaru rodzić na przyjęciu...
- Nigdy nic nie wiadomo...
- Ile jeszcze będziemy jechać?
- Pół godziny? A i jak wyjdziemy, nie pozwól, aby Nas rozdzielono. Paparazzi na sto procent będą robili Nam zdjęcia. Światła fleszy mogą Ciebie oszołomić. Najlepiej gdybyś założyła okulary przeciwsłoneczne.
- A jak zapytają kim jestem?
- Powiem prawdę.
-Pewnie następnego dnia będą mnie nienawidzić...
Kilkanaście minut później byli już na miejscu. Wychodząc Kate kurczowo złapała się dłoni Michaela. Jej oczom ukazał się wielki, biały dom otoczony ludźmi. Wszyscy zbiegli się w drzwiach wejściowych aby zobaczyć Króla Pop-u. Nagle kobieta poczuła ucisk w dole brzucha. Ścisnęła rękę Michaela, ale ten nadal rozdawał autografy. Stanęła przy Nim i powiedziała:
-Michael... Źle się czuję...- ponownie ścisnęła dłoń, tym razem mocniej.
- Zaraz wejdziemy do środka to poczujesz się lepiej.
- Nie... Chyba... Chyba się zaczyna.- wyszeptała czując jak wody płodowe spływają po jej nogach tworząc kałużę na chodniku.
-Jedziemy do szpitala!- powiedział prowadząc ją do auta. Był strasznie blady. Nigdy nie był taki przestraszony jak teraz.
- Chcę rodzić w domu!- krzyknęła czując kolejny skurcz.
- Teraz chcesz się kłócić?!- wsiadł do samochodu.- Jedziemy do najbliższego szpitala!- rzucił do szofera. Gdy ten wyjechał na ulicę, Michael zaczął Go ponaglać.
- Szybciej!!
Po minucie obaj usłyszeli przerażający krzyk. Mike podszedł do swojej kobiety. Gdy ta ponownie zaczęła krzyczeć, On podwinął jej suknię, zdjął rajstopy i majtki.
- Pierwszy raz sam odbieram poród... I to w moim własnym samochodzie...
Stali w korku.
- Wytrzymaj! Jeszcze trochę i będziemy w szpitalu.- próbował pocieszyć swoją żonę.
Kilka godzin później.
Zza ściany słyszał krzyki Kate. Nie mógł znaleźć miejsca, więc zaczął chodzić po korytarzu.
- Co się dzieje?- pytał każdego lekarza wychodzącego z sali, ale Ci zbywali Go krótkimi odpowiedziami.
-Tato i jak?- usłyszał głos swojej nastoletniej córki.
- Nadal rodzi... Już dobre kilka godzin, a lekarze nic nie chcą mi powiedzieć!- usiadł na niebieskim krześle. Poczuł, że ktoś klepie Go po karku. Odwrócił się i zauważył Freda.
- A co Ty tutaj robisz?
- No chyba nie zostawię przyjaciela w potrzebie! A poza tym... Mała mnie poinformowała co się dzieje.
- Ej! Nie jestem mała!- wtrąciła się nastolatka.
- Dla mnie zawsze będziesz.
-CISZA!- Krzyknął Michael widząc lekarza, który szedł w ich stronę. Cała trójka wstała.
- I jak?- zapytał Mike.
Lekarz pokręcił głową i rzekł:
- Niestety... Jest mi bardzo przykro...
Mike spuścił wzrok, usiadł i schował twarz w dłoniach.
- Dlaczego? Co się stało?- pytał stłumionym głosem.
- Miała owiniętą pępowinę wokół szyi i...
- Mogę wejść do swojej żony?- zapytał spoglądając na lekarza.
- Tak.
Wszedł do sali. Kate od razu zaatakowała Go pytaniami.
- Co się dzieje? Czemu mi ją zabrali?
Podszedł do Niej, wziął jej dłoń zamknął w swoich, spojrzał w jej oczy i powiedział roztrzęsionym głosem:
- Kochanie...ona...ona nie żyje...



****

Zanim mnie zabijecie, to przypominam Wam o tym, że 25 czerwca (mam nadzieję, że nie muszę Wam przypominać co to za dzień) stacja Stars Tv od 20.00 do 24.00 będzie puszczała teledyski Michaela. :) To chyba na tyle. XD Teraz możecie się na mnie mścić. XD

9 komentarzy:

  1. Jak miała owinięta pępowinę to powinni to wczesniej zauważyć i powinna być pod nadzorem lekarza. Powinni zrobić cesarkę! Co za lipni lekarze! Nie z takich opresji teraz dzieci wychodzą całe i zdrowe. Potrafią robić operacje w łonie matki, a nie potrafili zrobić nic z pępowiną!?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże! Nie wierzę! Co za lekarze, ze nie mogli nic zrobić! Jezu, poplakalam się. Biedni Kate i Michael. Ich marzenie. Utrata dziecka to chyba najgorsze, co może się zdarzyć...
    Notka napisana cudnie, ale dlaczego tak smutno? Nie wierzę.
    Czekam na następne i życzę Ci weny, kochana.
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak ukatrupie! Pisze ten komentarz trzeci raz i jestem złaa. Dlaczego tak smutno?? Przecież mieli być szczęśliwi, przecież mieli mieć swoją maleńką .. Mieli pokoik, a tu .. Matko.. Miała być 'szarlotka' .. Notka cudowna jednak, że smutna. Początek genialny, a końcówka.. Przykro.. Wiesz? Bo np. Ja urodziłam sie 5 dni po terminie i mi zanikało tętno i to się sprawdza na urządzeniu (którego nie pamiętam nazwy), a po za tym przed każdym porodem robi się USG i lekarze zaniedbali bo powinna być robiona cesarka i koniec.. Mike powinien ich zaskarżyć. Matkoo niech Kate się podniesie, bo ja bym się nie podniosła.. Strata dziecka to coś strasznego, to tak jakby serce Ci wyrwało. Czujesz jak przez 9 miesięcy rozwija się w twoim łonie, czujesz jak Cię kopie, a kiedy myślisz, że wreszcie potrzymasz je w ramionach ono odchodzi.. Jejku czekam z niecierpliwością na nexta. Życzę dużo weny. Pozdrawiam ~MeryMJ Ps: Żartuje z tym ukatrupieniem :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiele dzieci umiera przy narodzinach...
    Najbardziej współczuje tym matka, które nosiły w łonie swoje dziecko przez 9 miesięcy, tylko po to aby potem usłyszeć " Przykro mi, pani dziecko nie żyje". To nawet nie jest straszne, to jest przerażające, makabryczne... Wierze, że jeszcze wszystko będzie dobrze.
    Życzę weny i pozdrawiam.
    Pozdrawiam.
    The Smille

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie nowy. ;)Whatever Happens http://whatever-happens-dont-let-go-of-my.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Whatever Happens http://whatever-happens-dont-let-go-of-my.blogspot.com/ Kolejny, króciutki, jak obiecałam! Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie! Nie! Nie! To takie niesprawiedliwe. Ukatrupie cię! I tych lekarzy też! Powinni wykonać cesarkę. Wiem coś o tym, bo podobny problem był z moją siostrą, ale na szczęście żyje. Mike powinnien ich zaskarżyć. Zgodzę się z MeryMJ michael powinnien ich oskarżyć. Co za debile i niedorozwinięte tempaki. Zawsze tak jest niby lekarze pomagają, a tak na serio szkodzą.
    Pozdrawiam. Mike

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie nowa.Whatever Happens http://whatever-happens-dont-let-go-of-my.blogspot.com/ Zapraszam, jutro ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A miało być tak pięknie :'( swoją drogą... dziwie się, że lekarze nie zauważyli, że coś złego dzieje się z dzieckiem :/

    OdpowiedzUsuń

Michael Jackson - Ebony Cover Magazine