środa, 23 grudnia 2015

Lost Child 1


Mam na imię Amy. Mam 16 lat. Jest dwudziesty pierwszy lipca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty rok. Chcę Wam przekazać, jak kilka miesięcy temu pewna osoba zmieniła moje życie.
Może zacznę od początku.
Urodziłam się w Nashville w stanie Tennessee. Od małego uwielbiałam śpiewać i malować. W swoim pokoiku miałam mnóstwo obrazów namalowanych przeze mnie.
Moi rodzice byli managerami gwiazd. Przez nasz dom przewinęło się wiele sław, między innymi Whitney Houston czy sam Freddie Mercury. Uwielbiałam się z Nimi bawić.
Pewnego dnia mama i tata zabrali mnie na koncert. Późnym wieczorem wracaliśmy do naszej posiadłości. To była chwila... Poczułam silne uderzenie w bok. Nasze auto przekoziołkowało i uderzyło w drzewo. Obudziłam się w szpitalu. Nade mną pochylał się lekarz. Moje pierwsze pytanie brzmiało:
-Co z moimi rodzicami?
Lekarz spojrzał na mnie i pokręcił przecząco głową. Nie musiał nic więcej mówić. Zaczęłam płakać. Dlaczego? Dlaczego Oni? Równie dobrze mogłam ja umrzeć. Byłam sama...
 Na początku mieszkałam z ciotką, która jak widać się mną znudziła.  Oddała mnie do domu dziecka, w którym przebywałam przez trzy lata.
Mój wygląd? No cóż...
Opisałabym siebie jako niską, chudą, ciemnowłosą dziewczynę. Jedynym moim atutem są duże, czarne oczy. Dziwna mieszanina genów, prawda?  Na dłoniach i nogach miałam ślady cięć- pamiątki po niedawnym załamaniu nerwowym. Dlaczego? Jak? Miałam czternaście lat. Jak zwykle rano wstałam i szłam do sali, w której odbywały się zajęcia.  Nagle ktoś złapał mnie za kołnierz koszuli i powlókł mnie, jak szmatę, po podłodze do pobliskiego kantorku dla woźnych. Wyrywałam się mojemu napastnikowi,  ale to nic nie dało. Był silniejszy ode mnie. W końcu puścił mnie. Zamknął drzwi na klucz. Próbowałam krzyczeć, ale ten zakrył mi usta. Tym napastnikiem okazał się mój kolega Sam. Mówiono mi, że jest chory, że nie potrafi zapanować nad agresją. Jakoś w to nie wierzyłam... Do tego momentu... Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich blaski furii. Zaczął mnie bić. Co ja mu zrobiłam? Bił mnie bez opamiętania. Krzyczałam, prosiłam aby przestał. Na nic zdały się moje krzyki i błagania. To tylko Go podniecało. Mówił coś o dziwkach, że się we mnie zakochał, a ja niby dawałam każdemu. Mówił coś o moich rodzicach. Nie wytrzymałam. W jednej chwili wstałam i uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek. Ten jeszcze bardziej zdenerwowany  jedną ręką złapał mnie za szyję, a drugą rozpinał swoje spodnie. Tak... Zgwałcił mnie... Po tym wydarzeniu zamknęłam się w sobie. Nikomu nie ufałam. Codziennie na moim ciele pojawiały się nacięcia. Czy nauczyciele to zauważyli? Nie sądzę. Zawsze chodziłam w przydużych bluzkach. Idealnie zakrywały moje rany.
 Mieszkałam w jednym pokoju z dwiema innymi nastolatkami. Czego słuchałam? Z reguły uwielbiałam ostrą muzykę. Jakoś nigdy nie przepadałam za " cukierkowym" pop'em, za to moje współlokatorki to uwielbiały. Dlatego z Nimi nie lubiłam przebywać. Zawsze nawijały o tym, jaką idealną osobą musi być ta i ta gwiazda. Takie ciągłe "trajkotanie" mnie denerwowało. Chciałam, aby chociaż na chwilę zamknęły usta... Cały czas było mniej więcej coś takiego: "Zobacz, jaki On jest cudowny!", "Ale Ona ma głos! Jest mega!" Zawsze wychodziłam, kiedy zaczynały ten temat.
Miejsce, w którym przebywałam, nie wyglądało przyjemnie. Obskurny, stary i szary budynek nie wyglądał zachęcająco. w srodku ściany były ciemnozielone. Pokoje były przeważnie takie same- w rogu pomieszczenia było małe, piętrowe, drewniane łóżko, biały, metalowy stolik i kolejne łóżko.


****
Siedziałam w stołówce. Nagle poczułam, jak ktoś dotyka mojego ramienia. "O co kurwa chodzi?" Pomyślałam. Odwróciłam się i zauważyłam mojego wychowawcę. Nigdy Go nie lubiłam... Człowiek niemiłosiernie wszystkich wkurzał. Potrafił zadać wypracowanie na dziesięć stron, w dodatku na lekcjach wyzywał. Każdy dobrze wiedział, że nauczyciel notorycznie zdradzał swoją żonę. A z kim? Z dyrektorką ośrodka. Fajnie nie?
Jego żoną była fajna, miła kobieta.Nie wystarczała mu? Jeszcze dwa lata temu ją wychwalał, chodził jak zakochany.
-Amy... Muszę z Tobą porozmawiać.
Wywróciłam oczami, wstałam i powlokłam się za Nim. Weszliśmy do jego klasy. Ten usiadł i wskazał dłonią krzesełko. Usiadłam, a gdy to zrobiłam, Pan James, bo tak ma na imię, powiedział:
-Znalazł się ktoś,  kto chce Ciebie zaadoptować.
- Wreszcie! Koniec z tą zapyziałą budą!- Ucieszyłam się.
-Bez takich!
- Bo co?- wstałam. On zrobił to samo.
-Posłuchaj mnie młoda damo! Twoim przyszłym ojcem ma być sam Michael Jackson!
- Że kurwa co?!- Wiadomość Jamesa dosłownie zwaliła mnie z nóg.- Jak to?
-Normalnie. Wybrał Ciebie...
- A nie powinnam Go najpierw poznać? Jakaś rozmowa?  Ale... Zresztą znam reguły. Wysyłacie zdjęcia a potencjalni rodzice wybierają bachora, którego chcą wychowywać. - machnęłam ręką i już miałam wyjść, gdy nagle nauczyciel stanął przede mną.
-Mała...-Gładził mnie po policzku.
- Spierdalaj pan ode mnie!- wrzasnęłam. Zanim uciekłam  z klasy, James rzekł:
- Wyjeżdżasz jutro rano!
Kolejny napaleniec...- pomyślałam.-Chciał mnie, żonę i dyrektorkę... Jeszcze czego...
Po wyjściu z klasy przystanęłam na chwilę. i powoli udałam się w stronę swojego pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że idol moich współlokatorek chce mnie jako córkę. Mnie... Jakby nie mógł wybrać innej dziewczyny...
Wiedziałam, jak zareagują dziewczyny... Piski, wrzaski, płacz... Dokładnie to przewidziałam. Weszłam do pomieszczenia. Obydwie zachwycały się "cudownym" zdjęciem.
- Tylko się nie zesrajcie na Jego widok, bo właśnie jutro wasze "bożyszcze, wasz mąż" ma tutaj przyjechać.- Mruknęłam.
-CO?!- Taaak... Jedna z dziewczyn zemdlała, druga płakała... Zachowanie psychofanek...
Podeszłam do swojego łóżka, wyjęłam torbę i zaczęłam się pakować.
- A wiesz po co przyjedzie?
- Nie powinno to Was interesować. I tak Go nie zobaczycie... Tak mi przykro...- zrobiłam smutną minę. - Ten wasz idol nie jest Wami zainteresowany. Ma Was gdzieś. Nie rozumiem... Po co tracicie na Niego czas i pieniądze? To jest bez sensu...
-Nie znasz Go!-  krzyknęła Emily, ta, która płakała.
-Wy też Go nie znacie. Uroiłyście sobie, że jest taki super, mega i  q ogóle! Nawet nie widziałyście Go na żywo. A jak jest inny, niż sobie wyobraziłyście? Jebnijcie się w łeb i przejrzyjcie na oczy!
-Nie znasz się...- Typowa wymówka...
Kiedy torba była już spakowana, wyszłam na dwór.

****Perspektywa Michael'a***
Wielu ludzi nie potrafi mnie zrozumieć. Żyję w ciągłym stresie. Moje życie od małego było trudne... Ojciec, który mnie bił, uzależnienie od leków, oskarżenia o molestowanie, ponowne uzależnienie... Inni osądzają mnie po tym, co przeczytali, bądź widzieli w TV... Tak łatwo dają się manipulować...
Dlaczego chciałem zająć się dzieckiem? Chciałem pomóc? Jedno życie uratowane. Pora uratować miliony innych...
Amy bardzo dużo wniosła w moje.życie.  Zmieniła moje spojrzenie na świat.
-Zostanę ojcem!- Krzyknąłem pewnego lipcowego dnia, do mojego przyjaciela.
Obaj siedzieliśmy w studiu nagrań.Ostatnio miałem dużo pracy: koncerty, wywiady... Siedzenie w studiu było dla mnie odpoczynkiem. Razem z Frankiem siedzieliśmy tutaj od rana.
- Ale...
- Nie... Nikt nie jest ze mną w ciąży! Frankie! O czym Ty myślisz?- skarciłem chłopaka. Widziałem, że się zarumienił, więc zachichotałem. - Po prostu adoptuję  nastolatkę. Uprzedzam Twoje pytanie: Nie, nie będziesz mógł się z nią spotykać. O nie. Jeszcze powiesz jej za dużo o mnie i będzie problem...
-Oj mam co opowiadać.- Chłopak zaczął się śmiać, ale przestał, gdy poczuł poduszkę na swojej twarzy.
- Nic jej nie powiesz!
- W ogóle dasz sobie radę z małolatą? Wiesz bunt, dojrzewanie...
- Jakoś sobie poradzimy. Już Ty się nie martw. Wszystko będzie dobrze.
- Kiedy po nią jedziesz?
- Jutro.
- Nie boisz się paparazzich?
- Nie... Wszystko bedzie zachowane w tajemnicy. Mój plan musi wypalić. Chcę, aby dziewczyna miała spokojne życie.
-Ty... Król... i zajmowanie się małolatą? Co się stało? Gdzie mój przyjaciel, który kwestię posiadania dziecka odkładał na później?
-Dorosłem!- Wstalem z fotela.- Frank... Dorosłem... Wreszcie...


****
Hejo kochani! :* Wrzuciłam próbkę, zajawkę nowego opo, które chciałabym dawać po skończeniu LY, ewentualnie dawałabym co jakiś czas- jak nie będę miała weny na LY, które zaczyna mnie powoli już denerwować. :)
Jest to pierwszy raz, kiedy napisałam coś na bloga w pierwszej osobie. :)
Do następnego? :)
Pozdrawiam.
Ważka. :)

5 komentarzy:

  1. To jest świetne! Pisz dalej, bardzo mnie zaciekawiła ta historia. Współczuje Amy, tyle przeszła w tak młodym wieku. Oby przy Michaelu była szczęśliwa.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w końcu !
    To Ci powiem Arletko ,że historia Amy bardzo mnie zaciekawiła
    i bardzo bym się cieszyła jak byś wrzucała co jakiś
    czas to opowiadanko :)
    Dokładnie to Amy przeszła straszne rzeczy w swoim życiu ,a przecież ma dopiero 16 lat ,tyle co ja .
    Szczerze ,to zdziwiłam się jak przeczytałam ,że Michael chce ją adoptować.Myślałam ,ze będą ich łączyć takie "bliższe" stosunki no wiesz o co mi chodzi. Chyba ,że coś się jeszcze zmieni .A jestem na prawdę ciekawa co będzie dalej. Myślę ,że Michael będzie miał z nią bardzo urozmaicone życie.Śmiałam się jak głupia ,gdy czytałam przekleństwa i odzywki Amy :D Już kocham tę dziewczynę!Bo jak Ci już wspomniałam mnie przeklinanie innych osób śmieszy .
    No nie wiem co Ci mogę jeszcze napisać , chyba tylko że szczerze czekam na kolejny rozdział tego opo.
    Strasznie mi się spodobało ,ładnie wszystko opisujesz
    więc no :)
    Wiem komentarz miał być długi jak stąd do Ameryki ,ale już zasypiam przed komputerem ,więc musisz zadowolić się tym czymś :)
    Jak wszystkim życzę to Tobie również.
    Wesołych świąt <3333333
    Pozdrawiam serdecznie ;*********

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentuję, chociaż już troszkę Ci pisałam, co sądzę :)
    Ogólnie bardzo fajny pomysł, nieco inny i mam szczerą nadzieję, że Michael nie wydziedziczy potem Amy, żeby stworzyć jakieś love story. Co do samej treści, jak już mówiłam, musisz się wprawić w pisaniu w pierwszej osobie. Całokształt mi się podoba, ale jak nie weźmiesz dupy w troki i w przeciągu tygodnia nie wrzucisz LY, to zginiesz marnie.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, żulu :)
    Alex :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu kobieto !!
    Czy ty wszystkie opo musisz mieć tak zarąbiste?
    Też chcę tak pisać.
    W ogóle zaczęłam pisać nowe opowiadanie..
    może wpadniesz? i skomentujesz jakoś pozytywnie?
    brak mi weny :/

    http://michaeljacksonforeverinmyhearts.blogspot.com/2015/12/flooded-dredges-i-naprawde-znasz-myszke.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, nareszcie zajrzałam!
    Nic więcej nie napiszę, bo po prostu nie wiem co, więc czytaj: Pisz to dalej, bo jak nie to przyjdę w nocy i Cie zamorduje!
    Pozdrawiam :)
    Karolina.

    OdpowiedzUsuń

Michael Jackson - Ebony Cover Magazine